wtorek, 15 kwietnia 2014

Rozdział 2

  Kiedy skończył się film pan Andrews poprosił abym została chwile na przerwie, bo chciał o czymś porozmawiać.
   Za plecami słyszałam głosy innych dziewczyn coś typu ,, Uuu coś się kroi'' lub ,, Mhmmm... Sam na sam'' czasami nie ogarniam co im do głowy przychodzi, a nie dobra jednak ogarniam. Po za tym nie gustuje w facetach starszym o trzynaście lat, no ludzie!
   - Tak panie Andrews? Coś nie tak?- powiedziałam po mimo tego że wiedziałam o czym chciał ze mną gadać
 - Możesz mi jakoś wytłumaczyć to twoje dzisiejsze spóźnienie? Bo teraz jakoś częściej to robisz- spytał mnie, dobra myślałam że na mnie nawrzeszczy, ale to inna bajka
- Spóźniłam się ponieważ za późno wstałam i spóźniłam się na śniadanie i poszłam na stacje po jedzenie ale gromada facetów wykupywała pół baru aż w końcu dostałam się do kasy ale kazali czekać piętnaście minut na durną kawę wiec się wkurzyłam i pobiegłam na zajęcia do pana i...- opowiadałam jak na spowiedzi
- Dobra powiedzmy że rozumiem, ale dlaczego akurat przed końcem roku przecież wiesz, że ty musisz najwięcej pracować by sie tu utrzymać. - Mówiąc to patrzył na mnie ze smutkiem w oczach
- Ostatnio późno zasypiam i ogólnie nie mogę spać w nocy - wymawiając te słowa poczułam ucisk w żołądku
- Rozumiem, mówiłaś że ile masz lat?- jego pytanie zdziwiło mnie trochę
- Piętnaście, w czerwcu kończę szesnaście- przecież dobrze wiedział ile mam lat. Andrews był wypatrzony w posadzkę siedząc na swym biurku jedną ręką pogładził sie po lekkim zaroście, przelknol ślinę i powiedział
- Dobrze idź na zajęcia, bo znów się spóźnisz jak coś to powiedz że ja Cię przetrzymałem. Dowiedzenia- mówiąc ,,dowodzenia'' zsunoł się z biurka i podszedł do zalewu na końcu sali, ja zaś grzecznie udałam się do drzwi a następnie na lekcje pływania. Wielkim szczęściem jest to że szkoła ma własny basen. Byłam już przy swojej szafce kiedy podeszła do mnie Zofia i zapytała tym swoim lalusiowatym głosikiem
- I co chciał pan Andrews od ciebie? Hihi.- ten jej rehot mnie dobijał
- Pytał się tylko czemu się spóźniłam i nic więcej- spokojne dzieci nie uruchamiany skojarzeń. Odeszła ode mnie bez słowa tylko z twarzą wygięta w krzywym uśmiechu, co jak co ale kusiło mnie żeby ją teraz tyrać ale trener zaczął nas wołać. Założyłam szybko kostium jednoczęściowy i poszłam na hale.
Basen był ogromny, dach był przeszklony, a sam basen długi na jekieś trzydzieści metrów. Cała moja klasa ustawiła sie w szeregu, głównie to dziewczyny bo chłopaki mieli trening na odkrytym basenie. Byłam czwarta, przede mną stały Mija, Caroline i Dakota ( moja współlokatorka).  Trener kazał nam się dobrać w pary. Moją parą była Dakota.  Nie będę wam opowiadać jak mijała lekcja skoro ona była nudna dla mnie, to co dopiero dla was...
    Po ogarnieciu swoich czterech liter ruszyłam do pokoju. Nienawidziłam tego budynku, nie dlatego że był stary czy zniszczony wręcz przeciwnie, budynek z pokojami  studentów był zadbany nie było grzyba na ścianie czy szczurów popierdzielających po korytarzach i holu jak to bywa w niektórych miejscach. Ściany holu były pomalowane na jasnobrązowy kolor, podłoga wyłożona panelami w tym samym odcieniu choć nieco ciemniejszym, budynek miał pięć pięter, sufit był zbudowany z szklanej kopuły ( niesamowite uczucie podczas deszczu! Mówię na serio). Mój pokój był na drugim piętrze i prowadził do niego ''kilometrowy'' korytarz i jakieś pięćdziesiąt schodków.
 Po BARDZO wyczerpującej drodze do mojego zakwaterowania i wejściu do niego, oczywiście ujrzałam Kasandrę wyłożoną brzuchem do góry i gadającą ze swoim chłopakiem na Skype za pośrednictwem laptopa -Standard - wymruczałam pod nosem i podeszłam do swojego łóżka. Zrzuciłam z siebie szkolny ubiór czyt. Więzienny uniform, i pozostając w samej bieliźnie uwaliłam się na łóżko.
     Gdy już przysypiałam do ''apartamentu'' wbiła Dakota drąc się na cały regulator:
-Dziewczyny ruszcie swoje kufry i jazda na aule, dyrektor zwołał apel i mówi że to ważne- po jej jasnej twarzy spływały stróżki potu, widać było że się bardzo śpieszyła nie wiem jak ona zdołała wykrzyczeć nam te info. Ubrałam sie pośpiechu w więzienny uniform i cała nasza trójka posprintowała na aule. W budynku głównym zebrał się cały uniwerek. Pan Andrews czekał na nas wraz z resztą klasy. Zajeliśmy swoje miejsca,
- Knowles jak zawsze spóźniona - usłyszałam irytuljący paniusiowty głos Zofii i jak na mnie przystało musiałam cokolwiek odpowiedzieć
- Stul pysk Paproch- tak wiem tyra z podstawówki. Po żabim śmiechu w końcu się zamknęła i na sale wszedł dyrektor wraz ze swą świtą.
Łysina dyrka świeciła się w świetle lamp a jego zwykłe idealnie wyprasowany garniak był pognieciony a z pod koszuli wystawały włoski. Pani Diamonds odchrząknęła, na sali zapadła grobowa cisza i dyrektor zaczął przemowę:
- Witam was drodzy studenci, został nam jeszcze miesiąc nauki i będą już wymarzone przez was wakacje. Ale nie po to się tutaj zebraliśmy. Chciałem was przekazać bardzo ważne dla was informacje, jedna z nich jest taka: Pan Andrews w przyszłym roku nie będzie uczył na naszym uniwersytecie - cała sala zalała się pytaniami typu: Dlaczego? Jak to? Jak?
- Cisza!!- głos Diamonds rozległ sie po sali niczym grzmot
- Dziękuje, rozumiem wasze zdziwienie ale pan Michael dostał propozycje ze swojej ziemi ojczystej, czyli w Anglii. Druga wiadomość jest taka, że będziemy mieli nowego ucznia na pierwszym roku. Przyjdzie on do was w poniedziałek, tylko proszę go dobrze i ciepło przyjąć tak jak to potrafi Harvard. - następnie dodał parę ogłoszeń parafialnych i wszyscy się rozeszliśmy do ''domów''.
     Byłam strasznie znużona po apelu i jedyne co zrobiłam to rozebranie się i ubranie w piżamie, a potem zastał mnie sen na moim jakże wygodnym łóżeczku.

sobota, 12 kwietnia 2014

Rozdział 1

Każdy chyba zna to uczucie kiedy jest się nowym w szkole. Wszędzie nowe twarze, nowi nauczyciele i nie ma przy tobie nikogo bliskiego. Tak ma każdy nastolatek tylko nie ja. Nazywam sie Blue Knowles i mam piętnaście lat i jestem uczennicą Harvardu, tak dobrze przeczytaliscie Harvard. Piętnastolatka na Harvardzie, czy to narmalne? Nie, raczej nie. Zacznijmy od nowa: Od małego byłam wychowywana na wielkiego geniusza, przeskoczyłam kilka klas aż znalazłam się w szkole dla geniuszy od dziecka wychowywanych tylko po to by spełnić marzenia rodziców.
  Nie ma jak myśleć o swoim życie stojąc w kolejce po kawę i ciastko na drugie śniadanie, tylko jak się spóźnię na wykład to będzie istne piekło, ale tak już jest jak jedzie się na stacje gdzie dwudziestu obrzydliwych tirowców zamawia sobie śniadanie. Nareszcie moja kolej
- W czym mogę pomóc?- zapytała się mnie blondynka za lada
- Jedną kawę z mlekiem i croissanta- odpowiedzialam, bo w końcu tyle na to czekalam
- To będzie razem 5 dolarów i proszę poczekać 5 minut - ta odpowiedź mnie rozwaliła
- Nie da się trochę szybciej strasznie się śpieszę na zajęcia, wie pani Harvard i te sprawy .
- Niestety nie mogę przyspieszyć procesu parzenia się kawy proszę pani.
- Dobrze w takim razie poprosze o zwrot pieniędzy... Śpiesze się.
Sprzedawczyni wyjęła moje pieniądze z kasy mając taka mną na twarzy jakby zjadła wiadro cytryn, chyba mruczała coś pod nosem, ale nie zdążyłam nic usłyszeć bo wybiegłam ze stacji taranując po drodze kilku tirowców.  Cale szczęście ze to tylko pół kilometra, przebiegnie się w końcu od czego trenowało się biegi. Po piętnastu minutach biegu dotarłam na uczelnie. Wyhamowałam przed wielkimi zielonymi drzwiami prowadzącymi na główny hol, otworzyłam je i sprintem ruszyłam do sali przepraszając jednocześnie woźnego za to że brodzę. Stanęłam przed drzwiami sali chemicznej i weszłam do środka, dobrze ze wszyscy jeszcze nie usiedli.Chcialam sie pocichutku przemknąć na swoje miejsce, ale lata szkoły daly o sobie znać. Drzwi zaskrzypiały i gdy się zamykały przytrzasnęły mi włosy muszę pomyśleć nad ścięciem ich. Koniecznie. Dźwięk skrzypiących drzwi rozległ się hukiem po sali, wszyscy w jednym momencie odwrócili się i spojrzeli prosto na mnie.
- A dlaczego pani się tak skrada, panno Knowles? - głos profesora oblał mnie jak zimny prysznic
- Ja panie Andrews byłam na śniadaniu - Tak byłam na śniadaniu ze śmierdzącymi tirowcami i zbulwersowaną sprzedawczynią.
- Dobrze w takim razie zajmij swoje miejsce i następnym razem postaraj się nie spóźnić- zaczęłam wchodzić po schodach na swoje miejsce gdy pan Andrews uzupełnił swoją wypowiedź
- Aha i jeszcze jedno panno Knowles proszę aby pani poszła do swojego pokoju i przebrała się w mundurek, dziękuje - na początku nie wiedziałam o co mu chodziło, ale potem zrozumiałam byłam w dresie, starym szarym dresie z dziurą na nogawce, boże jaka masakra. Po słusznej uwadze profesora wyszłam z sali i niczym ninja pobiegłam do pokoju. Mój pokój był niewielki jakieś dwadzieścia metrów na dwadzieścia pięć metrów w dodatku dzielilam go z dwoma dziewczynami: Kasandra i Dakotą. Mój mundurek leżał złożony w kostkę na łóżku i czekał na mnie wraz z butami leżącymi na ziemi. Wzięłam mundurek w rękę i ruszyłam w drogę do łazienki po drodze zrzucając z siebie ubrania, w rezultacie przy drzwiach łazienki już byłam w samej bieliźnie która dostałam na pożegnanie od dziewczyn z mojej poprzedniej szkoły. Ku mojemu zdziwieniu drzwi od toalety otworzyły się i uderzyły mnie w czoło, upadłam na ziemię. Z toalety wyszła Kasandra w ręczniku, jej włosy ociekały wodą a na nogach widać było krople.
- Co ty sie tak młoda czaisz? Nie masz teraz zajęć przypadkiem?- odezwała się
- Wiesz jakoś tirowcy nie chcieli mi ustąpić swoich kabin z całą szafa mundurków, a teraz chciałabym wejść do twego królestwa stara - wstałam z podłogi i dumnie jak paw weszłam do łazienki. Mój mundurek składa się białej koszuli, krawatu z logiem uczelni i spódniczki kończącej się jakieś trzy centymetry nad kolanem na której też był wyszyty herb uczelni. Założyłam zestaw i spojrzałam w lustro włosy coś nie za fajnie wyglądały więc siłą rzeczy upięłam je w koka. Cała akcja zajęła mi jakieś dziesięć minut włącznie z oberwaniem w twarz drzwiami. Moim słynnym sprintem wróciłam na zajęcia.
      Na szczęście dzisiaj ogladaliśmy film o jakimś słynnym chemiku więc piekła nie było, a teraz was rozwale pan Andrews miał dwadzieścia osiem lat i był moim wychowawcą.

Prolog

    Żyło niegdyś dwoje ludzi pochodzących z innych sfer. Ona-dziedziczka tronu Angel Blood, On- dziedzic tronu Piekieł.
       Spotkali się zupełnie przypadkiem podczas przechadzki po lesie. Potem ich spotkania były regularne aż zostali przyłapani. Smutne były ich dni aż pewnego dnia księżniczka Elizabeth postanowiła postawić się ojcu, który tak chciał szczęścia córki że zgodził się by spotkała się z nim przy najbliższej pełni księżyca. 
Ojciec księżniczki wysłał posłańca do władcy piekieł-szatana, z prośbą o jedno jedyne spotkanie w najbliższą pełnię. 
Zakochani spotkali się tam gdzie po raz pierwszy się widzieli i skonsumowali swoją miłość. Nad ranem kochankowie zostali odnalezieni przez swych ojców i ponownie rozdzieleni. Niestety pech chciał by Elizabeth zaszła w ciążę z księciem Piekieł- Davidem. Sekret księżniczki był strzeżony przez mieszkańców zamku, ale zdążył się wyjątek który tak się cieszył z ciąży księżniczki że powiedział wszystko Davidowi. Ten zaś po otrzymaniu wiadomości cieszył się nie zmiernie, ale czekał aż do ostatniej chwili by zobaczyć ukochaną i towarzyszyć jej przy porodzie. 

    Minęło dziewięć miesięcy. Dziewięć miesięcy krycia sekretu i dziewięć miesięcy nie cierpliwości Davida. 
    Nareszcie nadeszła długo wyczekiwana chwila, poród zaczął się szóstego dnia i szóstego miesiąca o godzinie szóstej rano. Książę zaalarmowany tą informacją uciekł z zamku i pognał do ukochanej. 
Księżniczka Elizabeth czekała na swego ukochanego tak długo aż skurcze przybrały na sile, ból rozrywał jej ciało i musiała już rodzić. Przy porodzie byli obecni wszyscy doradcy króla i on sam. Gdy główka dziecka wychodziła na świat zjawił się on sam -książę David. Przebijając się przez straże dotarł do ukochanej która właśnie skończyła rodzić. Urodziła im się córka o jaskrawo błękitnych oczach i czarnych włosach -dziecko przeklęte. 
Doradcy zaczęli się kłócić co zrobić z dzieckiem. Jedynym wyjściem było wysłanie dziecka na powierzchnie do świata normalsów, gdzie będzie bezpieczne. 
Wybuchła wojna a zakochani uciekli do świata ludzi i już nikt o nich nie słyszał. 
   A przeklętym dzieckiem byłam ja. Nazywam się Blue Knowles i to moja historia.